A więc zapraszam na kolejny rozdział :)
Mam nadzieję, że się wszystkim spodoba ;)
* * *
Eddie rozkojarzony rozglądał
się po całej sali. Milton z niewiadomych uczniom przyczyn nie zjawił się na
zajęciach. Lorie siedziała spokojnie i uważnie słuchała nauczycielki. Julie jak
zawsze brała aktywny udział w lekcji. Reszta klasy starała się skupić na
słowach nauczycielki. Jedynie Kim błądziła myślami gdzieś daleko.
Blondynka za wszelką cenę
usiłowała przypomnieć sobie jedyną w jej życiu rozmowę pr
zeprowadzoną z
Brewerem. Crawford pamiętała, że na pewno odbyła się ona około roku wcześniej i
doszła do skutku dzięki determinacji dziewczyny. Kim podeszła wtedy znienacka
do Jacka. Spytała się o numer sali, w której mieli odbyć wspólną lekcję
historii. Szatyn zachowywał się bardzo oschle. Jego sposób mówienia był co
najmniej bezczelny. Crawford wiele razy zastanawiała się nad przyczyną takiego
zachowania brązowowłosego, ponieważ chłopak przeważnie bywał sympatyczny w
stosunku do szkolnych znajomych. W jej głowie pojawiały się coraz to nowsze
usprawiedliwienia dla Brewera jak na przykład to, że Jack po prostu miał gorszy
dzień lub spieszył się na lunch.
-
Panie Jones, proszę o przeczytanie pierwszego przykładu
– przemówiła pani Hilvesbareight.
Kim zeszła na ziemię.
Ciemnoskóry chłopak odchrząknął
i zaczął czytać pewien tekst.
-
Panie Jones, proszę o przeczytanie pierwszego
przykładu – zaakcentowała. – Czyta pan niewłaściwy przykład.
Na twarzy Eddie’ego pojawiło
się zaskoczenie. Jones próbował odnaleźć właściwy
tekst, lecz jego starania poszły na marne.
-
Eddie, drugie ćwiczenie – podpowiedziała mu Julie.
-
Dziękuję, panie Jones – zdenerwowała się nauczycielka.
– Panno Ramirez, niech będzie pani tak uprzejma i wyręczy kolegę.
Lorie pospiesznie zerknęła do
podręcznika i zaczęła czytać zdanie w języku hiszpańskim.
-
Głośniej, jeśli łaska – syknęła kobieta.
Brunetka starała się mówić jak
najgłośniej, lecz i tak nie było słychać cichego głosu dziewczyny.
-
Julie – westchnęła Hilvesbareight. – Czytaj.
Miller od razu przystąpiła do
czytania właściwie wykonanego ćwiczenia.
-
Doskonale! – krzyknęła z zachwytem nauczycielka.
Większość uczniów wywróciła
oczami. Wszyscy już przywykli do tego, że Julie zawsze i wszędzie potrafiła
wszystko perfekcyjnie. Nawet Krupnick nie fascynował się tak nauką jak
brązowowłosa.
-
Dziesięć punktów dla Gryffindoru – mruknął podirytowany
Brody Carlson.
Kimberly odwróciła się do
siedzącego za nią chłopaka i posłała mu serię groźnych spojrzeń. Ten z kolei
udawał, że nie ma bladego pojęcia, o co chodziło blondynce.
Do uszu licealistów dobiegł
donośny dźwięk dzwonka.
-
Dziękuję za uwagę. Widzimy się w czwartek – powiedziała
nauczycielka na odchodne.
Przy wyjściu z sali
niezadowolona Miller stroiła miny do Crawford, a ta to z zapałem odwzajemniała.
Wszystko z powodu powolnego chodu Jonesa. Eddie wręcz sunął się po ziemi,
pomimo że nikt przed nim nie szedł.
-
Co mu dzisiaj dolega od rana? – zapytała Julie, gdy
chłopak skręcił do łazienki.
-
Nie mam zielonego pojęcia. Ale też zauważyłam, że coś z
nim jest nie tak.
-
Rany, najpierw Milton, potem Eddie... Kto będzie
następny?! – dziewczyny zgodnie się zaśmiały. – Co teraz mamy?
-
Ja zaraz będę miała biologię z Brody’m, a ty, moje
biedactwo, sama zasuwasz na matmę – zażartowała Kimberly. – Powodzenia –
uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Miller odwzajemniła ten gest i
już za moment niepozostał po niej najmniejszy ślad.
Blondynka opadła zmęczona pod
ścianą klasy biologicznej. Nie minęła minuta, jak pewien szatyn się do niej
przysiadł. Crawford otworzyła szerzej oczy.
-
Brody! Wystraszyłeś mnie! – krzyknęła.
-
Och, przestań już. Chyba nie jestem aż tak brzydki!
-
Zdziwiłbyś się – wybuchła śmiechem w odpowiedzi.
-
Słyszałem – oznajmił żartobliwym tonem, wyciągając
telefon z kieszeni spodni.
Od tej chwili Carlson przeniósł
się do własnego świata. Kimberly spojrzała na stojących przed nią troje
znajomych.
Grace cały czas przeglądała się
w komórce. Jej twarz musiała wyglądać idealnie. Co kilka sekund gładziła swoją
ściśle przylegającą do ciała sukienkę z głębokim dekoltem. Owszem, ten strój
był przepiękny, jednak niezbyt stosowny do szkoły.
Mika wymachiwała rękoma we
wszystkie strony świata i mówiła tak głośno, jakby chciała poinformować
ludzkość, że istnieje. O mało co nie trafiła palcem w oko biednego Randy’ego,
który mocno tulił do siebie Evans.
Kim jedynie cicho jęknęła,
napotykając pytające spojrzenie Brody’ego.
W końcu zdała sobie sprawę, że
nowy rok szkolny właśnie się zaczął.
Pierwszy tydzień nauki minął Kimberly, jakby z bicza
strzelił. Blondynka zdążyła się już przystosować do wymagań, które grono
pedagogiczne stawiało przed maturzystami. Były to zupełnie nowe wymogi, ale
uczniowie najstarszych klas z pewnością dadzą radę podołać zadaniu.
Kim wraz z Grace szły w stronę
sali gimnastycznej, w której właśnie odbywał się nabór cheerleaderek liceum
Seaford. Dziewczyny musiały wciąż aktywnie udzielać w drużynie, jeśli chciały,
by ich szanse na dostanie się do wymarzonych college’ów zwiększyły się.
Nieopodal dostrzegły
zmierzającego w ich kierunku ciemnoskórego chłopaka.
-
Hej, Eddie – zagadnęła Kim. – Nie wiesz może, co się
dzieje z Miltonem? Nie chodzi do szkoły od początku roku. Przepisał się czy
coś?
Jones kilka razy zamrugał oczami,
nim udzielił odpowiedzi.
-
Nie... Nie wiem – odparł zagubiony.
-
Okej, dzięki – powiedziała Crawford i odeszła z
przyjaciółką.
-
Szybka rozmowa – podsumowała żartobliwie Hunter.
-
Daj spokój – westchnęła Kimberly. – I tak się od niego
niczego nie dowiem. Zawsze był wesoły, ciągle żartował, a teraz zachowuje się,
jakby nie wiedział, co się wokół niego dzieje – zakończyła żałosnym tonem.
-
Może rzeczywiście nie wie – zaśmiała się brunetka, a
blondynka jej zawtórowała.
Dziewczęta pewnym krokiem
przekroczyły próg sali gimnastycznej. Czuły się w tym pomieszczeniu jak w domu.
W końcu już trzy lata uprawiały cheerleading. Wbrew pozorom nie była to łatwa
sztuka, jak się wszystkim wydawało. Cała drużyna musiała spędzić wiele godzin
na treningach, by otrzymać jako taki efekt, nie wspominając już o perfekcyjnym
wykonywaniu układów.
-
No nie wierzę – jęknęła Grace. – Tylko nie to!
-
Co?
Kim spojrzała zdezorientowana
na Hunter, po czym przyjaciółka wskazała niezauważalnie palcem na grupkę
rozgrzewających się chłopców.
Crawford zaczęła skakać ze
szczęścia. Po drugiej stronie pomieszczenia grupa Jacka właśnie odbywała
zajęcia wychowania fizycznego.
-
Miejmy tylko nadzieję, że treningi nie będą odbywać się
z nimi – warknęła brunetka.
-
Marzenie – powiedziała roześmiana Kim.
-
Crawford, twoja kolej! Zaprezentuj nam swoje
umiejętności – zawołała trenerka.
Kimberly cała się trzęsła. Bała
się występować prawie że naprzeciwko swojego obiektu zainteresowań.
Ostatecznie zdecydowała się
wykonać jakiś układ. Przez pierwsze kilkanaście sekund wszystko szło zgodnie z
planem. Nastolatka świetnie sobie radziła ze skomplikowanymi ruchami, a
uczniowie uważnie się jej przyglądali. Dopiero potem rozpętało się prawdziwe
piekło dla Kim.
-
Ej, wyżej! – Brewer zaśmiał się bezczelnie, a potem
zagwizdał. – No co tak słabo? Stać cię na więcej! – docinał jej.
Dziewczyna jednak wytrwała do
końca. Nie była w stanie w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na głupie odzywki
szatyna. Paraliżowały ją strach a przede wszystkim ogromne zdziwienie.
Po skończonym występie wyszła z
uniesioną głową z sali. Przed drzwiami od pomieszczenia cierpliwie czekała na
Grace.
Jedyną dobrą rzeczą, która
spotkała ją tego dnia, była informacja o dostaniu się obu przyjaciółek do
drużyny cheerleaderek.
*
-
Co za głupek! Uroczyście ogłaszam, że od dziś daję
sobie z tym idiotą spokój! – zaśmiała się Crawford, popijając koktajl u Phila
Falafela.
Wraz z Hunter postanowiła się
zrelaksować po męczącym naborze. W drodze do lokalu Grace oznajmiła Kim, że
Brewer podczas jej występu również zachowywał się niestosownie. Przyjaciółki
już od dobrej godziny rozprawiały o kulturze Jacka.
-
A może to były końskie zaloty? – zastanawiała się na
głos blondynka.
-
Proszę cię, Kim! Ile on ma lat, żeby stosować koński
podryw? Jest bezczelny i tyle. Odpuść go sobie.
-
Łatwo ci tak powiedzieć...
-
Słucham?! Po tym co ci zafundował, nadal będziesz się
za nim uganiać?! – zdenerwowała się brunetka.
-
Nie, oczywiście, że nie! Po prostu głupio jest się
dowiedzieć, że chłopak, za którym szalałaś prawie rok, jest totalnym kretynem.
Z jednej strony Kimberly się
cieszyła. Wreszcie poznała prawdziwe oblicze Jacka. Ale z drugiej, trudno było
jej to przyjąć do wiadomości.
Grace była zupełnie inna. Po
takim wyczynie jakiegokolwiek chłopaka, odpuściłaby go sobie natychmiast.
Jednak Crawford znów starała się znaleźć jakieś stosowne usprawiedliwienie dla
szatyna.
-
A co jeśli po prostu chciał się popisać przed kolegami?
-
To nadal źle o nim świadczy, Kim!
-
Grace, spokojnie! Nie przesadzajmy aż tak! Może tylko
się trochę powygłupiał...
Hunter nie wierzyła w to, co
słyszała. Według niej Kimberly zachowywała się tak, jakby nie miała do siebie
szacunku. Marzyła o tym, by wreszcie wyjść z restauracji i zakończyć
bezsensowną rozmowę z Crawford.
Następnego dnia Kim była nieco
przybita. Do tej pory przeżywała bezczelne zachowanie Jacka. Jednak czuła, że
zauroczenia wciąż nie przeminęło. Czy to, aby na pewno, było jeszcze właściwe?
Grace nie miała już
najmniejszej ochoty rozprawiać o tym chłopaku. Za każdym razem, gdy blond włosa
zaczynała jego temat, brunetka wywracała oczami i udawała, że uważnie słucha,
tego co przyjaciółka ma do powiedzenia. To było najlepsze wyjście dla obydwóch.
Hunter nie denerwowała się przez opowieści o Jacku, a Crawford stawała się
usatysfakcjonowana faktem, że mogła się komuś najzwyczajniej wyżalić.
Kim, już tyle razy
przerabiałyśmy ten temat, niejednokrotnie przebrnęło przez myśl Grace, gdy
Kimberly ciągle mówiła o Brewerze.
-
Crawford! – zawołał dyrektor Thunderburg podczas jednej
z czwartkowych przerw. – Sprawdź, czy ambulans już dotarł – polecił.
-
Ambulans?! – blondynka dała upust swojemu zadziwieniu.
-
Tak, ambulans! Leć, bo Jones nam tu zaraz zejdzie!
O.O
OdpowiedzUsuńEddie, nie!!!
Coś Ty wymyśliła? Jak on nam zejdzie, znajdę Cię i kopnę w ten utalentowany tyłek :P
Kim, idiotko. Jack się z ciebie naśmiewał, a ty nadal o nim nadajesz?
Zrobiłabym jak Grace - udawała, że słucham, dla swojego spokoju.
Ciekawy rozdział, bardzo dobrze napisany :)
Czekam na nn ^^
Ooo, utalentowany tyłek? Podoba mi się! ;)
UsuńFaktycznie, Kim jest idiotką. Do tej pory nie potrafię zrozumieć jej zachowania :O
Rozdzialik bardzo fajny. Co prawda z Jacka jest totalny kretyn, ale czekam na jego przemiane. A co z Eddiem? No i z Miltonem? Czekam na odpowiedzi. No to do kolejnego. Pozdrawiam serdeczie, Paciaa. :*
OdpowiedzUsuńCo się stało z Eddie'm i Miltonem, dowiemy się w poniedziałek :)
UsuńA z Jacka jest kretyn, racja haha ;) I dołączam się do Ciebie, bo też czekam na jego przemianę ;)
Co z Eddim?! No, nie!
OdpowiedzUsuńJack jest okropny. Jak Kim jeszcze w ogóle może o nim myśleć? Niestety, ja nie mam tyle spokoju, co Grace. Nagadałabym Kim, jaką jest idiotką i pewnie bym się z nią jeszcze pokłóciła.
Czas na salwę problemów? Czekam z utęsknieniem! :)
Co się dzieje z Eddie'm, dowiemy się za tydzień :)
UsuńJack jest okropny, Kim to idiotka - wyjęłaś mi to z ust ;)
A Grace też już powoli nie wytrzymuje, ale stara się być dobrą przyjaciółką.. Tylko w końcu kiedyś wybuchnie i powie Kim, co o tym wszystkim myśli... Wreszcie! ;)
O.M.G...
OdpowiedzUsuńRatujcie Eddie'go!!!
A kim zachowała się jak totalna kretynka. Jack się z niej bezczelnie naśmiewał, a ona go jeszcze usprawiedliwiała! Jakbym ja była na miejscu Grace to bym od razu ją walnęła i nagadała, jaką to jest idiotką.
Czekam na nn ;*
Julia Maslow Howard
Racja, zachowanie Kim jest dziecinne, a Jacka jeszcze bardziej :/ Tylko ciekawe, kiedy Kim to zauważy...
UsuńKim na prawdę zachowuje sie beznadziejnie a Jack z kolei bezczelnie :/
OdpowiedzUsuńCiekawego
Zgadzam się z Tobą w 100% :/
UsuńDlaczego zrobiłaś z Jacka takiego debila? I co z Eddie'm i Miltonem? Przecież Milton nigdy nie opuściłby tylu lekcji z własnej woli.
OdpowiedzUsuńZrobiłam z Jacka takiego "debila", ponieważ tego wymaga opowiadanie :) A co z Miltonem i Eddie'm będzie wiadomo w 3. rozdziale, który ukaże się w poniedziałek :)
UsuńAle jeśli chcesz poczytać o Jacku, który nie jest "debilem" , to zapraszam na moje poprzednie opowiadanie: z-kopyta-sezon-3.blogspot.com
Czytałam Twojego poprzedniego bloga, to dzięki niemu zakochałam się w Twojej twórczości. Nie komentowałam, bo zaczęłam jakieś 3-4 rozdziały przed końcem, a poza tym dodawanie komentarzy przez telefon jest ciut uciążliwe.
UsuńPozdrawiam i czekam na 3 rozdział. :)
Okej, rozumiem ;) I wiesz co? Też mnie boli, że musiałam z Jacka zrobić takiego półgłówka, bo według mnie ten chłopak na to nie zasługuje :/ Ale jak mus, to mus :(
UsuńDziękuję za komentarz <3
Rozdział BARDZO mi się podoba.
OdpowiedzUsuńMasz wielki talent, a twoich opowiadań nie powstydziliby się najlepsi pisarze tego świata. Może nie mogę napisać czekam na nowy, ale z wielką chęcią napiszę CZEKAM NA NOWE OPOWIADANIE!