poniedziałek, 30 czerwca 2014

[02] Problems Starts Slow

A więc zapraszam na kolejny rozdział :) 
Mam nadzieję, że się wszystkim spodoba ;)

* * *

Grupka nastolatków przekroczyła próg klasy od hiszpańskiego. Młodzież posłusznie zajęła miejsca w ławkach. Po chwili wszyscy rozpakowali książki i rozpoczęła się pierwsza w nowy roku szkolnym lekcja z panią Hilvesbareight.
Eddie rozkojarzony rozglądał się po całej sali. Milton z niewiadomych uczniom przyczyn nie zjawił się na zajęciach. Lorie siedziała spokojnie i uważnie słuchała nauczycielki. Julie jak zawsze brała aktywny udział w lekcji. Reszta klasy starała się skupić na słowach nauczycielki. Jedynie Kim błądziła myślami gdzieś daleko.
Blondynka za wszelką cenę usiłowała przypomnieć sobie jedyną w jej życiu rozmowę pr
zeprowadzoną z Brewerem. Crawford pamiętała, że na pewno odbyła się ona około roku wcześniej i doszła do skutku dzięki determinacji dziewczyny. Kim podeszła wtedy znienacka do Jacka. Spytała się o numer sali, w której mieli odbyć wspólną lekcję historii. Szatyn zachowywał się bardzo oschle. Jego sposób mówienia był co najmniej bezczelny. Crawford wiele razy zastanawiała się nad przyczyną takiego zachowania brązowowłosego, ponieważ chłopak przeważnie bywał sympatyczny w stosunku do szkolnych znajomych. W jej głowie pojawiały się coraz to nowsze usprawiedliwienia dla Brewera jak na przykład to, że Jack po prostu miał gorszy dzień lub spieszył się na lunch.
-                      Panie Jones, proszę o przeczytanie pierwszego przykładu – przemówiła pani Hilvesbareight.
Kim zeszła na ziemię.
Ciemnoskóry chłopak odchrząknął i zaczął czytać pewien tekst.
-                      Panie Jones, proszę o przeczytanie pierwszego przykładu – zaakcentowała. – Czyta pan niewłaściwy przykład.
Na twarzy Eddie’ego pojawiło się zaskoczenie. Jones próbował odnaleźć właściwy
tekst, lecz jego starania poszły na marne.
-                      Eddie, drugie ćwiczenie – podpowiedziała mu Julie.
-                      Dziękuję, panie Jones – zdenerwowała się nauczycielka. – Panno Ramirez, niech będzie pani tak uprzejma i wyręczy kolegę.
Lorie pospiesznie zerknęła do podręcznika i zaczęła czytać zdanie w języku hiszpańskim.
-                      Głośniej, jeśli łaska – syknęła kobieta.
Brunetka starała się mówić jak najgłośniej, lecz i tak nie było słychać cichego głosu dziewczyny.
-                      Julie – westchnęła Hilvesbareight. – Czytaj.
Miller od razu przystąpiła do czytania właściwie wykonanego ćwiczenia.
-                      Doskonale! – krzyknęła z zachwytem nauczycielka.
Większość uczniów wywróciła oczami. Wszyscy już przywykli do tego, że Julie zawsze i wszędzie potrafiła wszystko perfekcyjnie. Nawet Krupnick nie fascynował się tak nauką jak brązowowłosa.
-                      Dziesięć punktów dla Gryffindoru – mruknął podirytowany Brody Carlson.
Kimberly odwróciła się do siedzącego za nią chłopaka i posłała mu serię groźnych spojrzeń. Ten z kolei udawał, że nie ma bladego pojęcia, o co chodziło blondynce.
Do uszu licealistów dobiegł donośny dźwięk dzwonka.
-                      Dziękuję za uwagę. Widzimy się w czwartek – powiedziała nauczycielka na odchodne.
Przy wyjściu z sali niezadowolona Miller stroiła miny do Crawford, a ta to z zapałem odwzajemniała. Wszystko z powodu powolnego chodu Jonesa. Eddie wręcz sunął się po ziemi, pomimo że nikt przed nim nie szedł.
-                      Co mu dzisiaj dolega od rana? – zapytała Julie, gdy chłopak skręcił do łazienki.
-                      Nie mam zielonego pojęcia. Ale też zauważyłam, że coś z nim jest nie tak.
-                      Rany, najpierw Milton, potem Eddie... Kto będzie następny?! – dziewczyny zgodnie się zaśmiały. – Co teraz mamy?
-                      Ja zaraz będę miała biologię z Brody’m, a ty, moje biedactwo, sama zasuwasz na matmę – zażartowała Kimberly. – Powodzenia – uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Miller odwzajemniła ten gest i już za moment niepozostał po niej najmniejszy ślad.
Blondynka opadła zmęczona pod ścianą klasy biologicznej. Nie minęła minuta, jak pewien szatyn się do niej przysiadł. Crawford otworzyła szerzej oczy.
-                      Brody! Wystraszyłeś mnie! – krzyknęła.
-                      Och, przestań już. Chyba nie jestem aż tak brzydki!
-                      Zdziwiłbyś się – wybuchła śmiechem w odpowiedzi.
-                      Słyszałem – oznajmił żartobliwym tonem, wyciągając telefon z kieszeni spodni.
Od tej chwili Carlson przeniósł się do własnego świata. Kimberly spojrzała na stojących przed nią troje znajomych.
Grace cały czas przeglądała się w komórce. Jej twarz musiała wyglądać idealnie. Co kilka sekund gładziła swoją ściśle przylegającą do ciała sukienkę z głębokim dekoltem. Owszem, ten strój był przepiękny, jednak niezbyt stosowny do szkoły.
Mika wymachiwała rękoma we wszystkie strony świata i mówiła tak głośno, jakby chciała poinformować ludzkość, że istnieje. O mało co nie trafiła palcem w oko biednego Randy’ego, który mocno tulił do siebie Evans.
Kim jedynie cicho jęknęła, napotykając pytające spojrzenie Brody’ego.
W końcu zdała sobie sprawę, że nowy rok szkolny właśnie się zaczął.
Pierwszy tydzień  nauki minął Kimberly, jakby z bicza strzelił. Blondynka zdążyła się już przystosować do wymagań, które grono pedagogiczne stawiało przed maturzystami. Były to zupełnie nowe wymogi, ale uczniowie najstarszych klas z pewnością dadzą radę podołać zadaniu.
Kim wraz z Grace szły w stronę sali gimnastycznej, w której właśnie odbywał się nabór cheerleaderek liceum Seaford. Dziewczyny musiały wciąż aktywnie udzielać w drużynie, jeśli chciały, by ich szanse na dostanie się do wymarzonych college’ów zwiększyły się.
Nieopodal dostrzegły zmierzającego w ich kierunku ciemnoskórego chłopaka.
-                      Hej, Eddie – zagadnęła Kim. – Nie wiesz może, co się dzieje z Miltonem? Nie chodzi do szkoły od początku roku. Przepisał się czy coś?
Jones kilka razy zamrugał oczami, nim udzielił odpowiedzi.
-                      Nie... Nie wiem – odparł zagubiony.
-                      Okej, dzięki – powiedziała Crawford i odeszła z przyjaciółką.
-                      Szybka rozmowa – podsumowała żartobliwie Hunter.
-                      Daj spokój – westchnęła Kimberly. – I tak się od niego niczego nie dowiem. Zawsze był wesoły, ciągle żartował, a teraz zachowuje się, jakby nie wiedział, co się wokół niego dzieje – zakończyła żałosnym tonem.
-                      Może rzeczywiście nie wie – zaśmiała się brunetka, a blondynka jej zawtórowała.
Dziewczęta pewnym krokiem przekroczyły próg sali gimnastycznej. Czuły się w tym pomieszczeniu jak w domu. W końcu już trzy lata uprawiały cheerleading. Wbrew pozorom nie była to łatwa sztuka, jak się wszystkim wydawało. Cała drużyna musiała spędzić wiele godzin na treningach, by otrzymać jako taki efekt, nie wspominając już o perfekcyjnym wykonywaniu układów.

-                      No nie wierzę – jęknęła Grace. – Tylko nie to!
-                      Co?
Kim spojrzała zdezorientowana na Hunter, po czym przyjaciółka wskazała niezauważalnie palcem na grupkę rozgrzewających się chłopców.
Crawford zaczęła skakać ze szczęścia. Po drugiej stronie pomieszczenia grupa Jacka właśnie odbywała zajęcia wychowania fizycznego.
-                      Miejmy tylko nadzieję, że treningi nie będą odbywać się z nimi – warknęła brunetka.
-                      Marzenie – powiedziała roześmiana Kim.
-                      Crawford, twoja kolej! Zaprezentuj nam swoje umiejętności – zawołała trenerka.
Kimberly cała się trzęsła. Bała się występować prawie że naprzeciwko swojego obiektu zainteresowań.
Ostatecznie zdecydowała się wykonać jakiś układ. Przez pierwsze kilkanaście sekund wszystko szło zgodnie z planem. Nastolatka świetnie sobie radziła ze skomplikowanymi ruchami, a uczniowie uważnie się jej przyglądali. Dopiero potem rozpętało się prawdziwe piekło dla Kim.
-                      Ej, wyżej! – Brewer zaśmiał się bezczelnie, a potem zagwizdał. – No co tak słabo? Stać cię na więcej! – docinał jej.
Dziewczyna jednak wytrwała do końca. Nie była w stanie w jakikolwiek sposób odpowiedzieć na głupie odzywki szatyna. Paraliżowały ją strach a przede wszystkim ogromne zdziwienie.
Po skończonym występie wyszła z uniesioną głową z sali. Przed drzwiami od pomieszczenia cierpliwie czekała na Grace.
Jedyną dobrą rzeczą, która spotkała ją tego dnia, była informacja o dostaniu się obu przyjaciółek do drużyny cheerleaderek.

*

-                      Co za głupek! Uroczyście ogłaszam, że od dziś daję sobie z tym idiotą spokój! – zaśmiała się Crawford, popijając koktajl u Phila Falafela.
Wraz z Hunter postanowiła się zrelaksować po męczącym naborze. W drodze do lokalu Grace oznajmiła Kim, że Brewer podczas jej występu również zachowywał się niestosownie. Przyjaciółki już od dobrej godziny rozprawiały o kulturze Jacka.
-                      A może to były końskie zaloty? – zastanawiała się na głos blondynka.
-                      Proszę cię, Kim! Ile on ma lat, żeby stosować koński podryw? Jest bezczelny i tyle. Odpuść go sobie.
-                      Łatwo ci tak powiedzieć...
-                      Słucham?! Po tym co ci zafundował, nadal będziesz się za nim uganiać?! – zdenerwowała się brunetka.
-                      Nie, oczywiście, że nie! Po prostu głupio jest się dowiedzieć, że chłopak, za którym szalałaś prawie rok, jest totalnym kretynem.
Z jednej strony Kimberly się cieszyła. Wreszcie poznała prawdziwe oblicze Jacka. Ale z drugiej, trudno było jej to przyjąć do wiadomości.
Grace była zupełnie inna. Po takim wyczynie jakiegokolwiek chłopaka, odpuściłaby go sobie natychmiast. Jednak Crawford znów starała się znaleźć jakieś stosowne usprawiedliwienie dla szatyna.
-                      A co jeśli po prostu chciał się popisać przed kolegami?
-                      To nadal źle o nim świadczy, Kim!
-                      Grace, spokojnie! Nie przesadzajmy aż tak! Może tylko się trochę powygłupiał...
Hunter nie wierzyła w to, co słyszała. Według niej Kimberly zachowywała się tak, jakby nie miała do siebie szacunku. Marzyła o tym, by wreszcie wyjść z restauracji i zakończyć bezsensowną rozmowę z Crawford.
Następnego dnia Kim była nieco przybita. Do tej pory przeżywała bezczelne zachowanie Jacka. Jednak czuła, że zauroczenia wciąż nie przeminęło. Czy to, aby na pewno, było jeszcze właściwe?
Grace nie miała już najmniejszej ochoty rozprawiać o tym chłopaku. Za każdym razem, gdy blond włosa zaczynała jego temat, brunetka wywracała oczami i udawała, że uważnie słucha, tego co przyjaciółka ma do powiedzenia. To było najlepsze wyjście dla obydwóch. Hunter nie denerwowała się przez opowieści o Jacku, a Crawford stawała się usatysfakcjonowana faktem, że mogła się komuś najzwyczajniej wyżalić.
Kim, już tyle razy przerabiałyśmy ten temat, niejednokrotnie przebrnęło przez myśl Grace, gdy Kimberly ciągle mówiła o Brewerze.
-                      Crawford! – zawołał dyrektor Thunderburg podczas jednej z czwartkowych przerw. – Sprawdź, czy ambulans już dotarł – polecił.
-                      Ambulans?! – blondynka dała upust swojemu zadziwieniu.
-                      Tak, ambulans! Leć, bo Jones nam tu zaraz zejdzie!

15 komentarzy:

  1. O.O
    Eddie, nie!!!
    Coś Ty wymyśliła? Jak on nam zejdzie, znajdę Cię i kopnę w ten utalentowany tyłek :P
    Kim, idiotko. Jack się z ciebie naśmiewał, a ty nadal o nim nadajesz?
    Zrobiłabym jak Grace - udawała, że słucham, dla swojego spokoju.
    Ciekawy rozdział, bardzo dobrze napisany :)

    Czekam na nn ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, utalentowany tyłek? Podoba mi się! ;)
      Faktycznie, Kim jest idiotką. Do tej pory nie potrafię zrozumieć jej zachowania :O

      Usuń
  2. Rozdzialik bardzo fajny. Co prawda z Jacka jest totalny kretyn, ale czekam na jego przemiane. A co z Eddiem? No i z Miltonem? Czekam na odpowiedzi. No to do kolejnego. Pozdrawiam serdeczie, Paciaa. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się stało z Eddie'm i Miltonem, dowiemy się w poniedziałek :)
      A z Jacka jest kretyn, racja haha ;) I dołączam się do Ciebie, bo też czekam na jego przemianę ;)

      Usuń
  3. Co z Eddim?! No, nie!
    Jack jest okropny. Jak Kim jeszcze w ogóle może o nim myśleć? Niestety, ja nie mam tyle spokoju, co Grace. Nagadałabym Kim, jaką jest idiotką i pewnie bym się z nią jeszcze pokłóciła.
    Czas na salwę problemów? Czekam z utęsknieniem! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co się dzieje z Eddie'm, dowiemy się za tydzień :)
      Jack jest okropny, Kim to idiotka - wyjęłaś mi to z ust ;)
      A Grace też już powoli nie wytrzymuje, ale stara się być dobrą przyjaciółką.. Tylko w końcu kiedyś wybuchnie i powie Kim, co o tym wszystkim myśli... Wreszcie! ;)

      Usuń
  4. O.M.G...
    Ratujcie Eddie'go!!!
    A kim zachowała się jak totalna kretynka. Jack się z niej bezczelnie naśmiewał, a ona go jeszcze usprawiedliwiała! Jakbym ja była na miejscu Grace to bym od razu ją walnęła i nagadała, jaką to jest idiotką.
    Czekam na nn ;*

    Julia Maslow Howard

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, zachowanie Kim jest dziecinne, a Jacka jeszcze bardziej :/ Tylko ciekawe, kiedy Kim to zauważy...

      Usuń
  5. Kim na prawdę zachowuje sie beznadziejnie a Jack z kolei bezczelnie :/
    Ciekawego

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego zrobiłaś z Jacka takiego debila? I co z Eddie'm i Miltonem? Przecież Milton nigdy nie opuściłby tylu lekcji z własnej woli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam z Jacka takiego "debila", ponieważ tego wymaga opowiadanie :) A co z Miltonem i Eddie'm będzie wiadomo w 3. rozdziale, który ukaże się w poniedziałek :)
      Ale jeśli chcesz poczytać o Jacku, który nie jest "debilem" , to zapraszam na moje poprzednie opowiadanie: z-kopyta-sezon-3.blogspot.com

      Usuń
    2. Czytałam Twojego poprzedniego bloga, to dzięki niemu zakochałam się w Twojej twórczości. Nie komentowałam, bo zaczęłam jakieś 3-4 rozdziały przed końcem, a poza tym dodawanie komentarzy przez telefon jest ciut uciążliwe.
      Pozdrawiam i czekam na 3 rozdział. :)

      Usuń
    3. Okej, rozumiem ;) I wiesz co? Też mnie boli, że musiałam z Jacka zrobić takiego półgłówka, bo według mnie ten chłopak na to nie zasługuje :/ Ale jak mus, to mus :(
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  7. Rozdział BARDZO mi się podoba.
    Masz wielki talent, a twoich opowiadań nie powstydziliby się najlepsi pisarze tego świata. Może nie mogę napisać czekam na nowy, ale z wielką chęcią napiszę CZEKAM NA NOWE OPOWIADANIE!

    OdpowiedzUsuń